piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział XIII

- Jak długo będziesz tam jeszcze sterczał?!
Draco miał dosyć. Ile można stać na zimnie i gapić się na te głupie drzwi? Gdyby tak chociaż raz się otwarły... Ale nie! Były zamknięte na cztery spusty i nic nie wskazywało na to, żeby coś w tym względzie miało się zmienić. Od samego rana obserwowali tę ruderę stojącą w jakimś szczerym francuskim polu. Najpierw siedzieli w samochodzie i to jeszcze dało się jakoś wytrzymać, bo mogli przynajmniej swobodnie rozmawiać i Draco znów podjął próbę wysondowania przyjaciela. Dowiedział się tylko tyle, że powinien pilnować swoich interesów, a miał dziwne wrażenie, że te "interesy" wiąże coś z Hermioną Granger. Dzwoniła tylko raz, wczoraj wieczorem. Pytała czy są już na miejscu i czy wszystko w porządku. Potem opowiedziała mu o wizycie Ginny i zapadła cisza. Draco rozpaczliwie szukał w myślach jakiegoś tematu, który mógłby poruszyć, bo wcale nie miał ochoty się rozłączyć. Zapytał o kota, który podczas jego nieobecności przeprowadził się do Hermiony i zanotował w myślach, że musi mu kupić jakiś porządny prezent. Okazał się pomocny już drugi raz. Rozmawiali przez jakieś dziesięć minut, podczas których Draco szczękał zębami na hotelowym balkonie, bo nie wiedzieć czemu nie chciał z nią rozmawiać przy Zabinim. Kiedy wszedł z powrotem do pomieszczenia, Blaise popatrzył na niego z dziwnym wyrazem oczu, ale się nie odezwał. Dopiero później, kiedy już leżeli w łóżkach zapytał:
- Jak to jest?
- Co?
- Jak to jest, kiedy ma się kogoś, kto interesuje się tym co robisz i dzwoni do ciebie, kiedy gdzieś wyjedziesz?
Draco nie odpowiadał od razu. Musiał się poważnie zastanowić. Nie spodziewał się, że Hermiona się odezwie. To prawda, że rozmawiali prawie codziennie, ale zawsze chodziło o pracę, a od pamiętnej niedzieli także o Teddy'ego. Kiedy zobaczył czyj numer pokazał się na wyświetlaczu komórki, poczuł, jak robi mi się ciepło na sercu. Naprawdę!
- Bardzo przyjemnie.
W odpowiedzi usłyszał tylko jakieś ciche mruknięcie, a potem przyjaciel odwrócił się na bok i już więcej nie odezwał. Draco pogrążył się w rozmyślaniach. Znali się z Blaisem od zawsze. Jako mali chłopcy spędzali ze sobą niemal każdy dzień. Co prawda w żyłach Blaise'a nie płynęła tak szlachetnie niebieska krew jak u Dracona, ale pochodził z dość starej rodziny, która nigdy nie stanęła Malfoyom na drodze do tego, co akurat chcieli zdobyć. W tych zamierzchłych czasach, kiedy jeszcze Draco ubóstwiał swojego ojca, często zdarzało się, że serdecznie współczuł Blaisowi wychowywanemu jedynie przesz matkę-furiatkę z zamiłowaniem do bogactwa. Przez sześć lat mieszkali w jednym dormitorium i chociaż początkowo byli nierozłączni, to później często się kłócili, a wszystko zaczęło się psuć wraz z przybyciem do szkoły Dolores Umbrigde. Blaise, w przeciwieństwie do Dracona, nigdy nie zasilił szeregów Brygady Inkwizycyjnej, a nawet gorąco go namawiał, żeby z niej wystąpił. Na szóstym roku został za to członkiem slughornowskiego Klubu Ślimaka, czego Draco skrycie mu zazdrościł. Przypuszczalnie tam też bliżej poznał się z Ginny i Hermioną, bo zaczął jakoś dziwnie patrzeć na Dracona, kiedy ten im dokuczał. Kilka razy ośmielił się nawet zwrócić mu uwagę, że obie są od niego lepsze w wielu dziedzinach, za co został nagrodzony wielkim fochem i wywaleniem z sypialni. Po ucieczce Dracona został ponoć w szkole, a później mieszkał razem z Longbottomem i innymi buntownikami w Pokoju Życzeń. Draco nie wiedział za wiele o tym okresie życia Zabiniego, bo on sam nie chciał mu o nim opowiadać, kiedy niedawno go wypytywał. Wszystko, co o nim teraz wiedział, wyciągnął od Hermiony. Draco, skupiony przeważnie na swoich własnych nieszczęściach, nigdy nie myślał o tym, że z Blaisem los obszedł się równie "łaskawie" jak z nim samym. Dopiero to pytanie uświadomiło mu, że są w podobnej sytuacji. "Jak to jest kiedy ma się kogoś, kto interesuje się tym co robisz..." - Blaise zawsze zostawał na święta w Hogwarcie, mimo że Draco zapraszał go do siebie każdego roku. Widocznie nie był tak ślepy jak on i od małego czuł, czym pachnie Lucjusz Malfoy, więc wolał trzymać się od niego z daleka. A czy jego matka jeszcze w ogóle żyła? Nie mieszkała z nim, to pewne. I nigdy o niej nie wspominał.
- Blaise?
- Hmm..?
- Czy twoja matka jeszcze żyje?
- Co? Skąd nagle wzięła ci się moja matka?
- Tak tylko zastanawiałem się, czy jeszcze żyje. Dawno jej nie widziałem.
Blaise odpowiedział dopiero po chwili.
- Tak, żyje i ma się całkiem dobrze. Tak przynajmniej było w zeszłym roku.
- Nie widziałeś się z nią od zaszłego roku?
- Ja... Nie rozmawiamy ze sobą.
- Aha.
Draco bardzo chciał się dowiedzieć dlaczego, ale stwierdził, że nie powinno go to interesować. Sam wcale nie był lepszy, bo nie kontaktował się z Blaisem przez trzy lata. A kiedy wrócił, to Zabini przywitał go z otwartymi ramionami. Draconowi zrobiło się strasznie wstyd. Co on właściwie wiedział o kimś, kogo nazywał przyjacielem? Nic. I była to wyłącznie jego wina. Dlatego też zaczął mu zadawać w samochodzie te pytania, którym Blaise tak ostro położył kres. Postali na dworze jeszcze przez pół godziny, a później wrócili do hotelu i zaczęli się pakować. Następnego dnia odbyli jeszcze jedną dziwną wycieczkę pod ten sam adres, Blaise zrobił zdjęcia i wrócili do domu.

***

- Kim ty jesteś? – Wreszcie wypowiedziała na głos pytanie, które męczyło ją od ponad dwóch tygodni. Popatrzyła uważnie na mężczyznę siedzącego obok niej na ławce w przedziale pociągu. Już prawie pustym przedziale. Siedzieli sami, tak jak zawsze. Pociąg odjeżdżał o 16.42, ona przychodziła akurat na czas, a on czekał na nią na schodkach i wyciągał rękę, w którą niezmiennie wkładała mu na chwilę obie kule. Potem skręcali w lewo i siadali na ławce pod oknem, tej najbliżej drzwi. Ona z brzegu, bo wysiadała wcześniej, on dalej oparty plecami o ścianę i zwrócony w jej stronę. I tak od siedemnastu dni, w każdy poniedziałek, środę i piątek. Ona zawsze nieco zdyszana, on uśmiechnięty i zadowolony. I piekielnie przystojny.
- Mówiłem ci – dziennikarzem – odparł beztrosko.
- W jakiej gazecie pracujesz?
- Czy to ważne? Podobno nie czytasz gazet.
- Mogłabym to zmienić, gdybyś podał mi jakiś tytuł.
- Powiedzmy, że nie pracuję w gazecie. – Skrzywił się i odniosła wrażenie, że to co powiedział nie jest prawdą. Poszukała jego wzroku. – W normalnej gazecie – poprawił się.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
- Ty też nie mówisz wielu rzeczy.
Zamilkła, a on liczył w myślach sekundy, które dzieliły go od kolejnej rundy pytań. Zazwyczaj nie wytrzymywała dłużej niż zajmowało mu doliczenie do stu. Teraz wystarczyło tylko sześćdziesiąt osiem.
- Nie jesteś za młody na dziennikarza?
- Jestem młodym dziennikarzem.
- Jesteś również bardzo irytującym człowiekiem – odgryzła się i uznała, że przegrała.
Znowu.
- Co tam dzisiaj masz? – Popatrzył wymownie na torbę dziewczyny.
- Nic.
- Nic?
- Nie zdążyłam jeszcze przeczytać poprzedniej.
- Czy coś się stało? – zaniepokoił się, bo zawsze miała ze sobą książkę, którą właśnie wypożyczyła. Głównie po to co drugi dzień jechała do miasta – żeby wymienić książki w bibliotece.
- Nie – padła szybka odpowiedź. Zbyt szybka. Teraz z kolei on przyjrzał jej się uważnie.
Spuściła wzrok i wymamrotała coś pod nosem.
- Powiedz co się stało.
- Nic. Ja tylko… pomagałam babci. – Wiedział, że kłamie. Albo nie mówi całej prawdy.
Ale on też nie był z nią szczery, kiedy zapytała gdzie pracuje. Dał jej spokój, przynajmniej na razie.
- Wiesz, że możesz na mnie liczyć?
- Wiem – odparła cicho i zaczęła wstawać z ławki. – Do zobaczenia.
- Uważaj na siebie! – Pociąg się zatrzymał. Wysiadła powoli. Poszukał jej wzrokiem… Stała na peronie obok ławki, tam gdzie zawsze.

5 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz jak wielka radość sprawiła mi wiadomosc o twoim powrocie. Juz po przeczytaniu pierwszego rozdziału wiedzialam, ze to bedzie jedna z moich ulubionych historii. Rozdział swietny jak zawsze moze troche krotki. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki xd Zbliża się koniec roku, więc może pojawi się coś nowego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwaga Spam!!
    (…)Czy zastanawialiście się kiedykolwiek jaki wpływ na dalsze życie mają wasze decyzje?
    Myśleliście o tym czy zmieniłoby się cokolwiek gdybyście w pewnych sytuacjach zachowali całkiem inaczej? Ja myślałam o tym bardzo często. Właściwie to nie było dnia żebym tego nie robiła a od ostatnich wydarzeń minęło dużo czasu. Trzy długie tygodnie i chyba najdłuższe w moim życiu gdyż spędzone za murami ponurego więzienia w Azkabanie. Tak tu właśnie wylądowałam. Podjęte prze ze mnie decyzje to sprawiły, ale to nie do końca prawda. Do tej pory myślałam, że nikt nie ma nade mną władzy. Myślałam, że tylko ja sama odpowiadam za własny los i przeznaczenie. Tymczasem życie pokazało mi, że jest całkiem inaczej. To była długa i bolesna szkoła, której nie spodziewałam się w żaden sposób(…) – To fragment wspomnień znanej wszystkim Ginewry Molly Weasley. Jeśli jesteście ciekawi jakie wydarzenia popchnęły ją do Azkabanu? Co sprawiło, że młoda Gryfonka całkowicie zmieniła swój system wartości? I jak silny jest człowiek, gdy w grę wchodzi miłość do ukochanej osoby? jeśli jesteście ciekawi zapraszam na www.niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com gdzie przeczytanie całkiem inną historię panny Weasley, która wcale nie jest taką grzeczną dziewczynką.
    Zapraszam serdecznie i przepraszam z góry za reklamę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na http://zycie-astorii-malfoy.blogspot.com/ pojawił się Rozdział 18. Zapraszam. Całuję, Dusia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trafiłam tutaj całkiem niedawno i całkiem przez przypadek i zapowiada się całkiem ciekawie. Wiem, że się powtarzam, ale to takie całkowicie zamierzone działanie. No cóż czekam na coś nowego i zapraszam do siebie na zycie-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń