Obudziło mnie trzaśnięcie drzwi. Nie pierwsze tej nocy. Uśmiechnęłam się
i przewróciłam na drugi bok. Ciekawe, co go tak męczy? Chyba nie ta
notka z Proroka? On naprawdę myśli, że ja o niczym nie wiem? Zawsze
przeglądam gazetę pierwsza, zanim on jeszcze zszedł na dół. Ta z
poprzedniego dnia tylko potwierdziła moje przypuszczenia, bo zaczęłam
się rozpoznawać tego dnia, kiedy przeglądaliśmy zdjęcia. Już wiedziałam,
kim byłam. Kiedy zobaczyłam się na tym zdjęciu z Proroka, przypomniałam
sobie sporo rzeczy. Byłam Gryfonką, przyjaciółką Pottera. Był z nami
też Ron, ciekawe co z nim? Na siódmym roku wyruszyliśmy na poszukiwania
horkruksów i wtedy Harry ostatecznie pokonał Voldemorta. Pamiętałam też
kilka mało istotnych szczegółów, jak to, że nigdy nie latałam dobrze na
miotle i miałam zbyt duże przednie zęby, których pomógł mi się pozbyć
Malfoy. Jego też pamiętałam…
Przezywał mnie i prześladował na każdym kroku, pamiętałam to. I chciał
zabić Dumbledore’a. A potem zniknął razem z matką. Niektórzy mówili, że
Narcyza miała dosyć takiego życia i zabrała go, nie zważając więcej na
męża. Odważna kobieta.
Usiadłam na szerokim okiennym parapecie i okryłam się kocem. Kiedyś szczerze go nienawidziłam, ale teraz?
Jakby na to nie patrzyć, uratował mi życie. Wyciągnął mnie z tego ciemnego piekła i pozwolił zostać u siebie.
Ale wsadził mnie tam jego własny ojciec!
Właśnie! Ojciec, a nie on.
On jest taki sam. Pamiętam jaki był w szkole…
Może się zmienił?
Jasne, gdyby wiedział kim jestem, zostawiłby mnie tam albo co najwyżej wywalił na wycieraczkę i zamknął drzwi przed nosem.
Nie wiesz tego. Nie było go tutaj trzy lata.
Ludzie nie zmieniają się ot, tak. Nie, nie wierzę w to…
To dlaczego nadal tu jesteś?
Właśnie… Dlaczego?
Nie, takie myślenie mnie zabije! Zeskoczyłam z parapetu i podeszłam do
drzwi. Wyjrzałam na korytarz. Czysto. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie
gorące kakao. Zawsze poprawiało mi humor.
Miałam szczery zamiar wrócić do siebie, ale nic z tego nie wyszło.
Natknęliśmy się na siebie na siódmym stopniu schodów. O mały włos, a
oblałabym się zawartością kubka.
Popatrzył na mnie smutno.
- Nie możesz spać?
Pokręciłam głową i posłałam mu równie smutny uśmiech.
- Ja też nie… Zaczekasz na mnie?
Podreptałam z powrotem do kuchni i usiadłam na wysokim krześle. On zajął się parzeniem kawy. Mocnej.
Postawił kubek na blacie, ale nie usiadł. Widać było, że coś go gryzie.
Upiłam łyk swojego kakao i splotłam palce na kubku. Nie, to
beznadziejne…
Podniosłam wzrok i przyjrzałam mu się dokładniej. W bladym świetle
jarzeniówki wyglądał naprawdę diabolicznie. Blada cera i jasne,
zmierzwione włosy wyraźnie odcinały się od ciemności wokół niego. Nawet
oczy były dzisiaj jakieś ciemniejsze. Miał piękne rysy twarzy i, nawet
gdyby chciał, nie mógłby wyrzec się arystokratycznego pochodzenia. Mocny
podbródek, prosty nos. Było w nim coś tak władczego, że od razu budził
respekt. Był też dość wysoki i szczupły. Nie chudy, ale właśnie
szczupły.
Siedział cicho i wyraźnie się nad czymś zastanawiał. Nagle zachciało mi
się coś powiedzieć. Chciałam go pocieszyć, powiedzieć, że wszystko
rozumiem. Pokazać, że w końcu się przemogłam! Już otwierałam usta, gdy
kątem oka pochwyciłam swoje odbicie w przeszklonych drzwiczkach
kredensu.
Wiedziałam jak wyglądam. Co rano starałam się zapomnieć o wystających
kościach i chorobliwie bladej cerze. O oczach, które straszyły swoim
rozmiarem w zapadniętej twarzy. O wyblakłych włosach.
Jak mogłabym czegoś od niego chcieć? Co mu powiem? Że nie chce stąd
odchodzić? Że wolę zostać tutaj, z nim, niż pokazywać się na ulicy? A
może zapytam go, czy nie chce hodować w domu stracha na wróble? Poczułam
łzy pod powiekami. Nie! Nie mogę się rozpłakać… Tego by tylko
brakowało!
Sięgnęłam po kubek i upiłam kolejny łyk.
Niech zostanie tak, jak było.
Żal, gorycz i smutek, ale genialnie opisane. Współczuję Hermionie.
OdpowiedzUsuń